Dzień Niepodległości

2023-11-12
2023-11-12

Młodzież Zespołu Szkół C. K. Norwida obchody Dnia Niepodległości 2023 roku rozpoczęła już w piątek uczestnicząc w uroczystym odśpiewaniu hymnu na nowomiejskim rynku. Po hymnie wszystkim uczestnikom rozdano kartki do wspólnego zdjęcia biało-czerwonej “żywej flagi”. W szkole uczniowie przygotowali akademię przypominającą losy Polski i odzyskania suwerenności. Odwiedzili też groby naszych lokalnych bohaterów walczących o wolność w XIX i XX wieku. Byliśmy między innymi u powstańca styczniowego Franciszka Klonowskiego, żołnierza AK – powstańca warszawskiego i oczywiście przy dębie pamięci kapitana Józefa Billa. W sobotę poczet sztandarowy w składzie chorąży Kornel Seroczyński, asysta Zuzanna Bojarska, Oliwia Gajda wraz z opiekunem panem Bartłomiejem Bartkowskim i panią dyrektor Barbara Przeradzką – Martko reprezentowali naszą placówkę na uroczystej mszy świętej. W czasie liturgii pani Magdalena Kortes przedstawiła wszystkim zebranym krótki rys historyczny dotyczący odzyskania niepodległości przez Polskę (zamieszczony poniżej), a obchody uatrakcyjnił występ nowomiejskiego chóru Cantamus.

Rys historyczny:

O wojnę powszechną za wolność ludów,

Prosimy Cię, Panie. […]

O niepodległość, całość i wolność

Ojczyzny naszej,

Prosimy Cię, Panie…

 

Jakże zdumiewająco profetycznie, a zarazem przerażająco brzmią te wersy „Litanii pielgrzymskiej” Adama Mickiewicza w kolejną rocznicę zakończenia I wojny światowej. Dopiero wielka wojna ludów Europy, która przelała się przez stary kontynent w latach 1914–1918, i splot wielu niezwykłych wydarzeń stworzyły unikalną okazję do restytucji polskiej państwowości. Zatarło się przy tym w naszej pamięci, że ta straszna europejska pożoga pochłonęła łącznie życie blisko 65 milionów żołnierzy z 16 ówczesnych państw świata i przedstawicieli wielu narodów, którym, tak jak Polakom, często odmawiano prawa do własnej tożsamości narodowej i własnej państwowości. Mickiewicz, podobnie jak wielu innych polskich myślicieli, polityków i strategów, był świadom, że stary porządek Europy ustanowiony na kongresie wiedeńskim może runąć jedynie, gdy wszyscy jego architekci rzucą się sobie do gardeł. Wojna ludów, o którą się modlił, nie była jednak tak oczywista.

Od upadku powstania styczniowego sprawa polska nie istniała na arenie międzynarodowej, a latem 1914 r., u progu rozpoczynającej się wojny, Polacy stanęli przed dylematem, po której stronie konfliktu się opowiedzieć. Część, m.in. Józef Piłsudski, nadzieje na odbudowę Rzeczypospolitej wiązała właśnie z państwami centralnymi. U ich boku sformowano ochotnicze Legiony Polskie. Inni (a wśród nich Roman Dmowski) to w Rosji i jej sojusznikach na Zachodzie widzieli mocarstwa, które mogły najpierw zjednoczyć ziemie polskie,  a w dalszej perspektywie doprowadzić do odzyskania przez Polskę niepodległości. Dla setek tysięcy Polaków zmobilizowanych do armii państw zaborczych wojna miała charakter bratobójczy. Poza tym same działania wojenne przyczyniły się do ogromnych zniszczeń materialnych, a setki tysięcy osób zmusiły do opuszczenia swych domostw w charakterze uchodźców wojennych. W konsekwencji po czterech latach walk dwaj zaborcy przegrali wojnę, a trzeci był pogrążony w bratobójczej wojnie.

11 listopada 1918 r. niewiele osób w Polsce zdawało sobie sprawę, że świat, jaki znali od ponad 100 lat, przestał istnieć. Wydawało się, że jednym z nielicznych, którzy błyskotliwie uświadomili sobie stan, w jakim znalazł się kontynent europejski, był właśnie Piłsudski. W listopadzie 1918 r. ten rewolucjonista, opozycjonista, buntownik, komendant Legionów i były więzień polityczny sam musiał przeobrazić się w autorytatywnego przywódcę. Nie miał zresztą innej opcji, jeżeli chciał zapanować nad tym całym chaosem nazywanym niepodległym państwem, a w rzeczywistości pozbawionym administracji centralnej i regionalnej, władzy ustawodawczej i sądowniczej. Musiał z dnia na dzień zapanować nad krajem, w którym nadal obowiązywały przepisy ustanowione przez zaborców, w którym nadal rządzili urzędnicy wyznaczeni przez Moskwę, Berlin i Wiedeń, którego waluta w zasadzie nie istniała.

Polska zmartwychwstała nagle, bez żadnych zapowiedzi i fanfar, państwo zaczęło istnieć, bez żadnych fajerwerków, z godziny na godzinę. Powstawało niemalże pomiędzy oddechami, kolejnym wypalonym papierosem, następną filiżanką mocnej herbaty i kolejną nieprzespaną nocą. „Ni z tego, ni z owego mamy Polskę na pierwszego” – podsumował Piłsudski sytuację charakterystycznym dla siebie bon motem.

Polska odzyskała swoją suwerenność dzięki nadzwyczajnemu splotowi wydarzeń tak niewiarygodnie korzystnych dla naszej sprawy narodowej, że aż trudnych do uwierzenia. Żaden marzyciel romantyczny powtarzający nieustannie „Litanię pielgrzymską” Adama Mickiewicza nie mógł sobie wyobrazić, że ostatni cesarz Austrii zostanie wygoniony z kraju, a Węgry odzyskają suwerenność, podobnie jak Czesi i Słowacy. Żaden fantasta nie był w stanie przewidzieć, że trzeci cesarz Niemiec z dynastii Hohenzollernów podpisze abdykację i uda się na dobrowolne dożywotnie wygnanie do Holandii. Żaden utopista nie śnił, że syn i wnuk potężnego Aleksandra III Romanowa zostaną zabici w brudnej piwnicy prowincjonalnej rudery przez komunistę i rosyjskiego Żyda Jakowa Michajłowicza Jurowskiego.